środa, 23 lipca 2014

"Sardynia zachodnia- Bosa, półwysep Sinis i Oristano" 4 lipca (dzień 4)

Nasza kolejna noc w aucie i nadal dość niewygodna, zanim znaleśliśmy miejsce zrobiła się już 1.00 w nocy. Rano obudziliśmy się ok. 7.00. Udaliśmy się odrazu na pobliską plażę, gdzie mogłem jeszcze 2 godziny się zdrzemnąć. Pogoda ponownie rozczarowała, niebo było zachmurzone a słońce nie chciało się pokazać. Po krótkiej drzemce udaliśmy się na śniadanie do pobliskiego supermarketu. Planem na ten dzień było przejechać zachodnią stroną wyspy. Trasa ta uznawana jest, za najbardziej malowniczą na wyspie.


Wyświetl większą mapę

Jeszcze w Alghero szukaliśmy nekropolii Anghelo Ruju. Jest to teren na którym znajdują się komnaty grobowe liczące sobie ponad 5 tys. lat. Teoretycznie na wejściu znajduję się kasa biletowa, jednak nam udało się wejść bez płacenia. Jednak widok grobowców nie zrobił na nas wrażenia. Wszystkie informacje na ich temat były w języku angielskim.  Zrobiliśmy pare zdjęć i uciekaliśmy dalej w stronę miasteczka Bosa.













Nad nami niebo nadal zachmurzone, droga do Bosy jest kręta i wiedze przez góry z fantastycznymi widokami. Miasteczko Bosa zrobiło na mnie większe wrażenie niż Castelsardo. Aby zobaczyć piękną panoramę miasta należy dotrzeć do zamku mieszcącego się nad miastem. Tam widoki zapierały dech w piersiach. Na szczyt zamku prowadziły schody, jednak już tam się nie wybieraliśmy.







W miasteczku zrobiliśmy drobne zakupy i popędziliśmy dalej w stronę Oristano. Mijaliśmy wiele małych i malowniczych miasteczek. Zatrzymaliśmy się na pewnej kamienistej plaży w miejscowości Santa Catarina, która znajduję się przy głównej drodze, była bardzo klimatyczna i mało turystyczna.











Kolejnym naszym niezaplanowanym przystankiem była okolica miejscowości Su Pallosu. To właśnie w drodze do tej miejscowości udało nam się spotkać flamingi w ich naturalnym środowisku. Plaża w tej miejscowości była rewelacyjna, cisza spokój piękne widoki, jednak nie spodziewaliśmy się, że wrócimy tutaj jeszcze wieczorem ;) 











Dalej ruszyliśmy w stronę San Giovanni di Sinis. Tutaj znajduję się najstarszy kościół wybudowany z piaskowca w VI w. n.e. Zajrzeliśmy również na najbliższą plażę, jednak nie zwiedzliśmy okolicy. Zaraz przy kościółku udało nam się znaleść prysznice za 3 Euro. Odświeżeni i głodni ruszyliśmy już w stronę do Oristano





W Oristano zostawiliśmy auto na bezpłatnym miejscu postojowym i udaliśmy się szukać miejsca, gdzie możemy dobrze zjeść. Miasto mało turystyczne, przeszliśmy można powiedzieć całe miasteczko i punkty gastronomiczne można było zliczyć na palcach. Usiedliśmy w pewnej restauracji, jednak ceny nas przerażały i udaliśmy się obok do pizzerii na kawałki. Lokal na pierwszy rzut oka bardzo skromny jednak pizza fenomenalna! Jeden kawałek kosztował od 1,50-2.00 Euro. każdy z nas zabrał aż po 3 kawałki różnych rodzai.  







Nadchodził wieczór, czas szukania miejsca do spania. Zauroczeni miejscowością Su Pallosu postanowliśmy tam wrócić choć było to ok. 30 km. Na plaży żadnej żywej duszy, przeszliśmy się ok. 500 m. i znaleźliśmy długą piaszczystą plażę. Dojechaliśmy autem do niej troche bliżej od drugiej strony. Każdy z nas miał już przygotowany ekwipunek do spania na plaży. Plaża była na prawdę świetna na spanie, gdyby nie.. uciekające zwierzątko :) Nie mogliśmy zidentyfikować co to, ponieważ było już ciemno. Osobiście stawiam na jakiegoś liska bądź coś podobnego. Noc tego dnia byłaby dla nas luksusem, jednak wtedy postanowiliśmy już nie ryzykować. Przenieśliśmy się spowrotem do naszego auto i ponownie usneliśmy przy sąsiadach w camperze. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz