poniedziałek, 21 lipca 2014

"Sardynia- Stintino, Grota Neptuna i Alghero" 3 lipca (dzień 3)

Pierwsza noc w samochodzie, była bardzo męcząca, nie wiedziałem jak się ułożyć aby było wygodnie, w środku duszno, musieliśmy spaliśmy przy otwartych oknach. Obudziliśmy się ok. 7.00, zjedliśmy śniadanie i podjechaliśmy na przydrożny płatny parking przy głównej plaży w Stintino. Wykupiliśmy kilka godzin, aby swobodnie poleniuchować po nie przespanej nocy. Pogoda mnie zaskoczyła, w nocy pokropiło, rano niebo było zachmurzone, jednak już przed południem zrobiło się ładnie. Na plaży o godzinie 8.00 pustki, każdy dopiero rozkładał swoje leżaki, ręczniki i parasole.  Plaża w tej miejscowości była mi znana z bardzo płytkiej i błękitnej wody.













Wyświetl większą mapę

Po porannym plażowaniu, wyruszyliśmy w stronę Groty Neptuna. Grota robi ogromne wrażenie, można dostać się tam promem lub zejść po ok. 650 schodach, oczywiście wybraliśmy tą drugą opcję, wydawała nam się bardziej atrakcyjna niż prom. Zwiedzanie groty z przewodnikiem(w cenie) odbywa się o każdej pełnej godzinie. Kasy znajdują się dopiero po zejściu do groty ( my ok. 20 min. czekaliśmy u góry, sądziliśmy, że tam należy wykupić bilet, zmyliła nas oczekująca grupka ludzi). Bilet kosztuje 13 Euro.
W jaskini znajdują się niesamowite formacje skalne, stalagmity i stalaktyty liczące miliony lat.
Pierwszy raz miałem możliwość zobaczyć jaskinię od środka, byłem pozytywnie zaskoczony. 












Przy wejściu na górę zrobiliśmy z kilka przystanków na odpoczynek. Było duszno, całe szczęście słońce było za chmurami. Już u góry, padnięci ruszyliśmy w drogę szukać pryszniców. Zatrzymaliśmy się na Campingu, zapytaliśmy o prysznice za opłatą, zostaliśmy pokierowani na plażę. Tam jednak się rozczarowaliśmy, "prysznicem" był ratownik, który z tarasu trzymał wąż, a my mogliśmy się jedynie opłukać z potu. Dalej ruszyliśmy w stronę Alghero








Alghero, małe portowe miasteczko, swoimi uliczkami bardzo przypominał mi Rzym. 
Byliśmy bardzo głodni, miałem zapisaną małą pizzerię Algambero,  znajduję się na ulicy Via San Francesco 1 w której chciałem spróbować polecaną i bardzo tanią pizzę na kawałki. Postanowiliśmy, że spróbujemy kawałek, ale na bardziej syty obiad pójdziemy w inne miejsce. Pizza w Algambero  była świetna! Za jeden kawałek zapłaciliśmy 1.30 Euro. 



Przemierzając uliczki, trafiliśmy na świetną restaurację Lu Furat. I to właśnie tutaj zjadłem najlepszą pizzę na Sardynii. Pizza za bardzo rozsądną cenę od 6-8 Euro. Miejsce przyjazne, z klimatem. 
Po kolacji zwiedziliśmy port oraz wybraliśmy się na włoskie lody w cenie 2.50 Euro. 










Tego dnia sądziliśmy, że na nocleg załapiemy się na lotnisku w Alghero, tam udało nam się skorzystać z toalety dla niepełnosprawych, aby się w końcu umyć. Jednak przed północą ponownie się rozczarowaliśmy, lotnisko jest zamykane na noc i ponownie otwierane o godzinie 4.00.  Wsiedliśmy do auta i udaliśmy się w poszukiwaniu ustronnego miejsca na plaży, jednak i tego dnia zaparkowaliśmy w cichym miejscu i przespaliśmy się w naszej Pandzie :) 











4 komentarze:

  1. Fajna relacja! I zdjęcia fantastyczne. Muszę się kiedyś zapuścić w te rejony, ostatnio odkrywamy podróże samochodem ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam wiele pozytywnych opinii na temat Sardynii, więc wygląda na to, że muszę kiedyś się tam wybrać i także zobaczyć te wszystkie miejsca, które są na Twoich przepięknych zdjęciach! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zatłoczone plaże to nie moje klimaty, ale klify i jaskinie już bardziej, więc chyba rozważę kiedyś tę Sardynię :) słyszałam, że Korsyka też jest piękna, więc może, któregoś dnia uda się wpisać w grafik ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm... ja to jak zwykle o jedzeniu ;)
    Obawiam się, że po 650 schodach, to każda pizza jest pyszna! ;)

    OdpowiedzUsuń